Slow Life w Beskidzie Niskim
Wszyscy zapewne już kiedyś spotkali się z angielskim terminem slow life (powolne życie). Czy w dzisiejszych czasach, w erze Internetu, facebooka, komórek i wszechobecnych newsów można zwolnić? Przecież codziennie gdzieś się śpieszymy, z czymś nie zdążamy, za czymś gonimy.
W dużych aglomeracjach miejskich życie zimą nie zwalnia tempa. Przenosi się do galerii, sklepów, kin i restauracji. Zwłaszcza teraz przed świętami, szał zakupów ogarnia wszystkich klientów galerii handlowych i hipermarketów.
Tu u nas, w Beskidzie, również w Gorlicach, w sezonie jesienno-zimowym właśnie trwa powolne, wieczorne życie. Nie jest to moda, ale naturalny proces przyrodniczy. Z nastaniem pierwszych chłodów, życie na polu zamiera.Nie ma grzebania w ziemi, koszenia trawy i długich imprez na świeżym powietrzu.
Zamykamy się w czterech ścianach i „śpimy” do wiosny. Oczywiście każdy na swój sposób, jeden przed telewizorem, drugi z książką w ręku, trzeci na spotkaniach z przyjaciółmi. Przyroda i szybko zapadający zmrok zmusza nas do zwolnienia tempa. Do wyciszenia i uspokojenia. Do zimowego snu.
A co możemy ponadto w te długie wieczory robić, oczywiście zgodnego z postulatami ruchu Slow Life:
- poczytać przy kozie,
- upichcić coś dla siebie i przyjaciół,
- pospacerować po zaśnieżonych ścieżkach pieszo lub na biegówkach,
- poznać kulturę i sztukę naszych terenów (łemkowską, pogórzańską),
- narąbać drewna,
- polepić w glinie,
- upiec chleb,
- spędzić miło czas z samym sobą lub z przyjaciółmi,
- nic nie robić, tylko patrzeć przez okno i podziwiać,