redakcja@terazgorlice.pl

Czekając na „Dżendera”, czyli riposta raz jeszcze

Pani Paulina w swych pierwszych zdaniach obiecuje nam rozwiać niejasności i nieścisłości w temacie Gender. Drżącym z podniecenia i ciekawości palcem przesuwałam kursor w oczekiwaniu na huragan, który miał roznieść w pył moje -przywołane z imienia i nazwiska – dokuczliwe wątpliwości.

genderRozczarowanie przychodzi natychmiast. Autorka sugeruje tak mnie samej, jak i Państwu – mili Czytelnicy, że trzeba nam wszystkim przypomnieć, bo pewnie nie wiemy, czym jest felieton. Pada pierwszy strzał – ostrzegawczy. O włos, ale chybia. Uff, Ciocia Wikipedia i Wujek Google gotowi zasłonić nas własną piersią.

Strzał drugi, z amunicji zdecydowanie ostrej: odpowiedni zapis w rubryczce o autorce ma wyjaśnić wszystko, ale gdybyśmy jednak jeszcze nie zrozumieli lub mieli problemy z analitycznym myśleniem Drodzy Państwo, autorka dobitnie przypomina nam proces swojej edukacji. Gratulujemy, podziwiamy i jesteśmy z Panią, Pani Paulino.

I na koniec, jak to zwykle bywa przy niekoniecznie umiejętnym posługiwaniu się bronią, czas na rykoszet i strzał w… stopę. Oj! Czy wybaczę Autorce, że nie odeprze moich zarzutów? Jakich zarzutów? Czy chodzi o tych ledwie kilka figur stylistycznych w moim tekście, te pytania raczej retoryczne i bunt przeciwko manipulacjom? Bez obaw, po chrześcijańsku wybaczę!

Myślę, że również Państwo mimo wszystko cieszycie się z wielkiej zajętości Pani Pauliny i nie będzie nam aż tak przykro, że nie podzieli się z nami swoją obszerną publikacją na temat „genderyzmu”. Osobiście bardzo szanuje, a nawet podziwiam zapalczywość Autorki, bo jak przytomnie przytoczyła cytat z mojego tekstu: indywidualizm to piękna cecha.

Przykro mi, ale muszę się przyznać, złośliwości w tekstach Pani Pauliny nie wyłapałam, mój błąd. Owe „złośliwostki” zakwalifikowałam do zupełnie innej kategorii… Zasłanianie się tymi cudzymi naukowymi tytułami mogę sparafrazować tym, że nie tytuł zdobi człowieka. W dzisiejszych czasach nie sztuką jest zdobycie wiedzy, tylko umiejętne się nią posługiwanie. Nieprawdaż?

Dobitne nam teraz uświadamianie i zasłanianie się prowokacją lub jej brakiem (niepotrzebne skreślić) przypomina trochę opowiadanie słabego dowcipu, podkreślając że jest śmieszny bo to przecież… żart. Doskonale zdajemy sobie wszyscy sprawę, że tak o poczuciu humoru jak i o gustach się po prostu nie rozmawia – ma się je lub nie. Nie zmienia to faktu, że z przyjemnością usiądę z Panią Pauliną na ławeczce i poczekam aż przerażający „Dżender” zejdzie z gór, żeby zjeść nasze niewinne i bezbronne dzieci.

Swoją drogą to niezły pomysł na happening. Może trzeba zorganizować majówkowy piknik z Dżenderem – co Państwo na to? Budząca się do życia natura, słoneczko, koce w kratę, wiklinowe kosze wypełnione kanapkami i jajkiem na twardo…

Podejrzewam, że Dżender może najpierw odwiedzić Nowicę. To doskonałe miejsce. W takich teatralnych, artystycznych, hipisowskich może nawet lewackich (?) klimatach Dżender będzie czuł się swobodnie, niezagrożony złapaniem w moherowe sidła. Może uda się nam go oswoić, tam przecież nawet sezonowo uprawiają yogę!

Jak oswoić Dżendera?

Potwór najlepiej czuje się w dużych miastach. Przemyka niezauważony w tłumie przechodniów, czując się, jak większość tamtejszych mieszkańców, anonimowy. Czasem ktoś go rozpozna, uśmiechnie się albo uda, że tylko się mu zdawało. Innym razem ktoś przywita go jak dawno niewidzianego przyjaciela, zaprosi na kawę czy drinka, pogada. Kiedy ktoś bywa opryskliwy, złośliwy lub nawet agresywny, zaciąga Dżender kaptur na głowę i mówi: – Musiał mnie Pan/Pani z kimś najwidoczniej pomylić. Nie bywa nachalny, to nie w jego stylu, zwyczajnie idzie sobie dalej.

Tam w wielkim mieście jest mu łatwiej i bezpieczniej, nie czuje się zagrożony w żaden sposób, a często bywa nawet popularny i lubiany. Cieszymy się, że jest wśród nas, towarzyszy nam w codziennym życiu. Jest nieodzownym elementem kontaktów międzyludzkich: w pracy, na ulicy, metrze, pociągu, autobusie czy po prostu w domu.

A w naszych górach, Drodzy Państwo? Dżender ma tutaj dobrą kryjówkę, miejsce do znikania. Mieszka sobie i przygląda się nam bacznie. Krążą o nim coraz to nowe legendy.

Raz zamieszkuje młaki na Rotundzie i złośliwie kicha mgłą, a gdy nocuje na Magurze Małastowskiej, to plącze ścieżki i zaciera znaki szlaków. Często z samego rana podkrada drewno spod schroniska, żeby turyści dostali zimne pierogi na obiad. Na Wątkowskiej natomiast bywa chorowity – kaszle o zmierzchu i straszy łanie. W Koniecznej otwiera szlabany czym drażni leśniczych. Gdy uda się go zagonić na szczyt Kopy, jest pilnowany na granicy pierwszego kręgu półek skalnych, żeby się tylko stamtąd nie wydostał. Niektórzy z nas i tak podejrzewają, że Dżender schodzi nocą z Kopy do Klimkówki i o samym świcie złośliwie do niej sika! W ten sposób z nurtem Ropy zatruwa nas swoim jadem, swoją ideologią i nauką.

Na szczęście wstępu w granice Gorlic bronią Dżenderowi Pauliny. W obawie przed małymi grupkami rewolucjonistów – obrońców Dżendera, Pauliny wzywają posiłki ze stolicy, z Sejmu. Na odsiecz przybywają Pawłowicze, dla których liczy się tylko skuteczność, bez względu na ilość ofiar i wypowiedzianych wulgaryzmów. Jeśli nie krzyżem, to moherowym pętem zatrzymają rozlewającą się po mieście dżender-dżumę. A to dopiero początek, bo Pawłowicze straszą, że naszemu miastu grozi t o l e r a n c j a i a k c e p t a c j a! Ze wszystkich zakątków świata przybędą do Gorlic pederaści i szalone feministki w swej najgorszej nawet postaci – waginistek. Sodoma i Gomora ziści się na terenie naszego powiatu!

Mężczyźni! Koniec z ciepłym obiadem podanym pod sam nos równo o godzinie 16, koniec z patriarchatem. Z okien będą wyrzucane staniki. Ale Pauliny – westalki już rozniecają płomienie pod stosami na naszym rynku tuż pod Ratuszem. Maślany Rynek też już płonie. Pierwszy zginie na nim Dżender, od niego zaczęło się poszerzanie myśli i wyobraźni – Gorliczanie zaczęli dyskutować na nowopowstałym portalu internetowym . Tak, teraz czas na Gorlice. (Trudno spalić cały Internet – siedlisko zła , gniazdo deprawacji i wolności myśli, ale przybyłe oddziały będą próbować, nie poddadzą się!)

Czego się boimy? Korowodu roześmianych dzieci, chłopców w spódniczkach, dziewczynek w spodniach i wojskowych butach, ich transparentów które dumnie będą nieść przez nasze miasto, przekrzykujących się wzajemnie z hasłami: Mam prawo do torebki! – to chłopcy. Ale dziewczynki nie pozostają dłużne – Resoraki są fajne! I chórem zakrzykną: Moja lalka, mój pluszak ma na imię Dżender!

Dewizą naszego miasta, wywieszoną na wieży ratuszowej, będzie hasło: U nas kobiety same myją swoje auta!

Przed tym drżymy?

Szanowni Państwo, wszyscy jesteśmy gender i mamy małe Dżenderki w domu. Nawet w kościele na mszy jest już Dżender – siedzi sobie grzecznie w ostatniej ławce kiedy dziewczynki służą do mszy. Ksiądz czy Pop też jest gender – w końcu to facet w służbowej kiecce. Roztrząsamy sprawę chłopców w spódniczkach, ale to pewnego rodzaju symbol, który jest w jakiś obłędny sposób demonizowany. Najpierw wyśmiewamy, a później patrzymy nieufnie na mężczyznę, który chce zostać panem przedszkolanką, czy panem nianią – myślimy sobie, na pewno pedofil – ale mężczyzna nauczyciel, pedagog brzmi już dumnie. Nasz partner na urlopie tacierzyńskim czy zwyczajnie wstający w nocy do dziecka też jest gender.

Gender jest też kobieta, która nie ma oporów, żeby powiedzieć swojemu kochankowi: wow…ja chcę jeszcze raz! Albo taka, która zaraz po… zaśnie jak prawdziwy facet, wtulona w wygoloną klatę swojego mężczyzny.

Uruchommy drzemiące w nas pokłady refleksji i zastanówmy się ile razy dziennie jesteśmy gender, ile razy odczarowujemy złego Dżendera w ciągu tygodnia. Nie ważne czy nazwiemy to nauką, pseudonauką, ideologią, pseudoideologią, chorobą czy czymkolwiek innym, Dżender i tak nam towarzyszy. I to jest piękne, że możemy również przez Dżendera pokazać komuś, że go kochamy, że nie wstydzimy się robić czegoś co kulturowo jest przypisane do płci przeciwnej. To, że nasz ukochany umyje gary, zrobi obiad, a kobieta odśnieży podjazd gdy jej facet padnięty po pracy będzie słodko spał. Przecież to właśnie to, Drodzy Państwo. Chodzi o to, żeby się wspierać i nie wstydzić się tego, że wszystko można robić razem, dla siebie. To chyba nie jest atak i próba zagłady podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina? Zaprośmy Dżendera do nas, oswójmy go i niech już się nie tuła samotnie po tych naszych horach i dolynach.

Zuzanna Zaczek

Podobne wpisy

  1. Marian Odpowiedz

    Ale jaja 🙂 Niespełniona poetka…o Pawłowicz przynajmniej ludzie słyszeli. Cóż parcie na szkło aby próg 900 odsłon przekroczyć 😀

  2. szarak Odpowiedz

    oj Marianie, o Pawłowicz słyszeli bo to Ona ma parcie na szkło. Nie ważne w końcu co ważne by mówili. Pewnie jest specjalistką z zakresu prawa gospodarczego, ale straszyć kobiety i mężczyzn feministkami, seksualizacją chłopców i dziewczynek jest śmieszne. Na zdjęciach ze spotkania widać target osoby starsze. Więc do nich mówi to co pewnie chcą usłyszeć. Nie jestem specjalistą i nie wiem czy to co przeczytałam jest felietonem, poezją, artykułem (nie muszę się na tym znać i tak naprawdę nie interesuje mnie to) ale w pełni zgadzam się z tym co przeczytałam. Wydaje mi się że czasy patriachatu mijają, kobiety podejmują pracę ( z rożnych względów: ekonomicznych chęci samorealizacji)A co za tym idzie zmieniają sięzasadamy w związku na bardziej partnerskie.

    • Ewa Odpowiedz

      Szarak, masz rację. Związki zmieniają się na typowo partnerskie relacje – kobieta staje się równa mężczyźnie, przestaje być mu uległa. Taki układ podoba się każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi, jednak z prostej przyczyny nie podoba się kościołowi. Ten zawsze dążył z przyczyn tradycyjnych do utrzymania modelowego wzorca rodziny – mąż (tytan pracy, głowa rodziny), kobieta (zajmująca się domem, rodząca dzieci i wychowująca je na dobrych chrześcijan) oraz dzieci (owoc miłości rodziców, dopełnienie rodziny i małżeństwa, przetrwanie dla chrześcijaństwa).
      Przejście do modelu partnerskiego (zakładamy ludzi żyjących w małżeństwie) przekreśla chrześcijańskie role. Oboje rodziców pracuje, utrzymuje rodzinę. Kobieta spełnia się zawodowo na równi ze swoim mężem. Rodzi się jedno, góra dwoje dzieci (studia, praca – czas narodzin pierwszego dziecka się wydłuża). Małżonkowie nie mają czasu zajmować się dziećmi, wynajmują opiekę lub żłobek. Gdy kobieta wchodzi w coraz to nowsze role społeczne (tak, teraz zaczynam mówić o gender) to kościół pozostaje hermetycznie zamkniętą instytucją. Kobieta wg religii nie ma prawa być tak blisko Boga jak mężczyzna (nie tylko w naszej religii). Jest to zrozumiałe ze względu na dawniejsze czasy i miejsce, w którym żył Jezus. A co jeśli kobieta zechce wejść i do kościoła? Sprawować funkcje nadrzędne, a nie tylko rodzić dzieci i dbać o ich wychowanie. A co jeśli kobieta zechce zostać papieżem? Kościół jest przerażony zmianami społecznymi, bo kolidują one z tradycją. Do zmiany prawa kościelnego trzeba jaj, a niestety zmiany nie pokrywają się z przekazem biblijnym (niestety troszkę czasu minęło od napisania Biblii). Kościół ma teraz sytuację nie do rozwiązania. Jeżeli zgodzi się na dalszy rozwój społeczny, to kiedyś będzie musiał zmienić prawo kościelne, które nie będzie pokrywało się z Biblią. Jeżeli nic nie zrobi, skazuje się na stanie w miejscu i powolne odchodzenie ludzi (przecież każdy przejrzy na oczy). Teraz obserwujemy atak na gender jako próbę odwrócenia uwagi od problemu, ale z drugiej strony trwanie przy tradycji. Pojawia się tylko pytanie – na jak długo?

  3. Ewa Odpowiedz

    Pani Zuzanno,

    Pani polemika z Panią Pauliną powinna się skończyć na Pani pierwszym artykule. Teraz to tylko skakanie sobie do gardeł. Odnośnie Pani poglądów – zgadzam się z nimi. Nie akceptuję tworzenia sztucznych problemów i wrogów. Człowiek to istota, która z natury się boi, a niektóre środowiska umiejętnie tym manipulują.
    Uzasadnione jest straszenie przed rakiem, przed chorobami (np. wirus HIV, który powoduje AIDS). Jako człowiek boję się i to jest naturalne, boję się np. utraty bliskich. Ale żeby straszyć rolami społecznymi? Żeby problem wyolbrzymić do rangi seksualnych dewiacji? Utrzymuję swoje zdanie wyrażone już w wielu komentarzach. Co do rozbudowanej metaforyki tekstu, uważam to za ciekawy zabieg, jednak rękę daję odciąć, że nie spotka się to ze zrozumieniem. Powód jest bardzo prosty (może odnosi się też do gender?) – jeżeli człowiek czegoś nie zrozumie, to uznaje to za coś złego.

  4. emma Odpowiedz

    Brawo Pani Zuzanno! Przede wszystkim jestem pod wrażeniem pisarskiego talentu, świetnie się Panią czyta, gratuluję. Po drugie cieszę się, że wzięła Pani udział w tej dyskusji gdyż sądzę, że otworzyła Pani oczy niektórym ludziom. Mi na pewno. Generalnie uważam się za osobę myślącą, żyjącą nowocześnie, otwartą na świat, ludzi, dobrze odnoszącą się do współczesnych zjawisk. Natomiast jeśli chodzi o gender zostałam ogłupiona hasłami i obrazami. Początkowo byłam zupełnie przeciwna tej ideologii, a to ze względu na zdjęcia i krótki artykuł jaki znalazłam w internecie. Na zdjęciach był przedstawiony chłopiec ubrany w sukienkę z wózkiem i lalką w ręce. Do tego słowa jego rodziców, które mówiły o tym, że wychowują oni dziecko bezpłciowo. Nie spodobało mi się to, gdyż uważam to za mieszanie i zbyt dużą ingerencję w biologiczne uwarunkowania dziecka. Dlatego gender może być niebezpieczne, ale tylko w rękach tych osób, które go nadinterpretują. Zgadzam się natomiast i podzielam funkcjonowanie gender jako zjawiska w wychowaniu w równouprawnieniu i partnerstwie. Wiele kobiet płacze, narzeka, męczy się, gdyż są pozostawione same sobie w swoich obowiązkach domowych. Żyją z mężczyznami, którzy sądzą, że tylko one mają obowiązek zajmować się domem. Często pracują zawodowo i równocześnie dbają o dom, męża i dzieci. Zmęczone i niedocenione najpierw przez własnego partnera, a potem również przez potomstwo stają się zgorzkniałe i pozbawione radości życia. I nie chcę tu atakować tylko mężczyzn. Uważam, że zarówno dziewczynki powinny być wychowywane tak, aby być w przyszłości silnymi niezależnymi, ale równocześnie pełnymi wdzięku kobietami, tak i chłopcy powinni być przyzwyczajani do tego, że bycie mężczyzną to nie tylko rola macho, ale bycie też wrażliwym i gotowym do tego, aby pomagać swojej partnerce w równym stopniu. Mam wrażenie, że choć ta sytuacja powoli się zmienia, to jednak jeszcze długa droga przed nami zanim małżeństwo zamieni się w partnerstwo.

  5. katarzyna Odpowiedz

    Czyżby zazdrościła pani wyksztalcenia Pani Paulinie ?:) niestety nie każdy może pochwalić sie swoim wykształceniem i osiągnięciami 🙂

    • Ewa Odpowiedz

      To Pani Paulina czuje się wręcz namaszczona przez swoje studia do zabierania głosu w sprawie gender (czyt. „Lewacka logika jeszcze raz, czyli gender ciąg dalszy”).
      Myślę, że nikt nie zazdrości, bo nie ma czego. W Krakowie istnieje tylko parę uczelni godnych uwagi. Uniwersytet Jana Pawła II do nich nie należy. Mamy Uniwersytet Jagieloński, Akademię Górniczo-Hutniczą, Politechnikę Krakowską, Uniwersytet Ekonomiczny, Uniwersytet Pedagogiczny i Uniwersytet Rolniczy. Oferta edukacyjna Uniwersytetu Jana Pawła II to bardzo uboga namiastka tego, co proponują uczelnie wyżej wymienione i jaką kadrą dydaktyczną dysponują.
      Znam osoby, które wręcz chełpią się studiami Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Mnie tą uczelnią straszono w Kromerze, powtarzając że jak źle zdamy maturę, to jedynie Frycz nam zostanie. Rozumiem, że nie każdy dostaje się tam gdzie chce. Właśnie w tym celu powstają inne uczelnie 🙂

  6. Krystyna Odpowiedz

    Widać, że Pani Ewa jako „albańska dziewica” wyrusza na krucjatę przeciw wszystkim (jej zdaniem) niegodnym uczelniom krakowskim. Ciekawe jakie Pani Ewa studia skończyła,na jakiej prestiżowej uczelni, że ma tyle wolnego czasu na wszelką krytykę?

    • Ewa Odpowiedz

      Pani Krystyno, cieszę się, że to moja osoba przyczyniła się do poszerzenia Pani wiedzy np. z zakresu „albańskich dziewic”. To bardzo budujące.
      Co do „niegodnych” uczelni, to nie moje zdanie Pani Krystyno. Ta informacja jest dostępna dla wszystkich, którzy chcą ją tylko zdobyć i wiedzą gdzie szukać. Nie będę mówić więcej, bo i tak Pani nie zrozumie, szkoda czasu.
      Co do moich studiów, to jestem z nich zadowolona i dumna. 5 lat studiowania dziennie dużo mnie nauczyło. Po studiach został mi zaproponowany doktorat od mojej kochanej Pani Profesor, która była promotorem mojej pracy magisterskiej. Niestety, doktorat dla samego prestiżu mnie nie interesuje, a pracą na uczelni nie jestem zainteresowana. Co do mojego wolnego czasu, czuję zazdrość w Pani komentarzu? Pani Krystyno, na dzień dzisiejszy na mnie pracują ludzie, ja tylko zajmuję się spotkaniami z moimi kontrahentami i podpisywaniem umów jako właścicielka przedsiębiorstwa. Na swój stan społeczny nie narzekam i nie upadłam na głowę, żeby popierać politykę socjalną PiSu, która sprawi, że społeczeństwo to będzie jedna wielka wylęgarnia kolejek po zasiłki.

  7. szarak Odpowiedz

    Ewo, „dziewico albańska” zazdroszczę ci przydomku ;). A co do Uczelni wyższych to wiadomo, że obecnie każda uczelnia walczy o studenta i dziś mgr jest każdy kto umie czytać. A doktorat no cóż porównywałabym to do matury sprzed 50-60 lat. Ja uważam że nie studia a to co sie ma głowie.
    Pani Krystyno to dla pani odnośnie Gender http://wyborcza.pl/magazyn/1,137067,15586457,Po_co_gender_w_przedszkolu_.htmli
    Taka propozycja choć pewnie wychowując 6 dzieci na pewno ma pani większe prawo oceniać innych, krytykować i obrażać. Hm może warto zastanowić się nad startem w wyborach???

    • Ewa Odpowiedz

      Szarak, zgodzę się z tym co napisałeś. Jednak fakt mnożenia się uczelni istnieje. Przez to mamy tylu magistrów, bo teraz każdy idzie na studia. Nie dostani się na UJ, AGH czy UP, to pójdzie na Frycza albo na zaoczne i się dostanie. Zgodzę się też z tym, że nie każdy mgr jest równy innemu i nie każdy doktor jest równy innemu doktorowi. Pani Krystyna tego nie zrozumie, bo przecież jedyny „doktor” jakiego widzi, to lekarz w przychodni. Szkoda sensu tłumaczyć. Tyle w temacie.

  8. Krystyna Odpowiedz

    Panie Ewa i Szarak -żal mi was….

    • Ewa Odpowiedz

      Jakie to merytoryczne…

  9. Ewa Odpowiedz

    Zgadzam się z Panią, Pani Krystyno módlmy się aby Bóg w swej łaskawości miał miłosierdzie dla nich..

    • Ewa Odpowiedz

      Ewo nr 2, Boga zostaw w spokoju. Modlić się możesz, w sumie nic innego Ci nie zostało w życiu.

  10. alex Odpowiedz

    Ewo albańska dziewico myślę ze tak w szarej rzeczywistości jesteś konsultantką Oriflame i w przerwie miedzy zamawianiem lakierów wymądrzasz sie w Internecie.

    • Ewa Odpowiedz

      Alex, Twój komentarz jest tak samo płytki i nic nie wnoszący jak komentarze Krystyny czy Ewy nr 2. To świadectwo prostactwa. Już zaniżam komentarze do waszego poziomu, żebyście modli zrozumieć moją myśl. Komentarze, że ktoś będzie się za mną modlił to już szczyt wymysłów. Jak płytka jest wasza wiara, a jak duże mniemanie, że macie Boga po swojej stronie, że zakładacie moje zbawienie od swoich prostych modłów? Najpierw otwórzcie Pismo Święte i poczytajcie je, a potem z Bogiem na forum wjeżdżajcie.
      Co do tej konsultantki, chyba obraziłeś dużą cześć kobiet w Gorlicach, bo właśnie tym się zajmują. Posługujesz się stereotypem, co świadczy o braku ogólnej wiedzy i procesie uogólniania. Kto uogólnia? Prosty, ograniczony człowiek. Chcesz, żebym była konsultantką, bo dla Ciebie byłoby to ulgą. Dlaczego? Bo konsultantkę masz za nic. Niestety, uwierz że ta praca nie jest hańbiąca. Dla mnie każdy człowiek, który próbuje działać, a nie stoi w kolejce po zasiłek jest godny podziwu. Zaczynałam od prostych prac. W trakcie studiów w Krakowie pracowałam na słuchawce. Teraz jestem właścicielką fajnie prosperującej firmy. Jeżeli Cię to boli, Twój problem. Takie to polskie 🙂

  11. szarak Odpowiedz

    Hm, znów ocena i krytyka, zakładanie i obrażanie. A przecież róznica pogladów jest naturalna. A ocena, krytyka, obrażanie świadczą o słabości w argumentowaniu. Wzywanie Boga jest żenujące i świadczy o małej wierze zarówno w Boga jak i w siebie. Co to krucjata się tworzy przeciwko odmienności zdań. A ponoć demokracja i swoboda wypowiedzi. Widać ze Oponenci w rzeczywistości nie spotykają się z odmiennością zdań i w świecie wirtualnym sobie z tym nie radzą.
    Co do Alexa- nie umniejszaj i nie krytykuj jeśli nie znasz człowieka. Mnie nie interesuje czym się zajmuje Ewa jej sprawa, a jak ciebie ciekawi to wprost się zapytaj a nie prowokuj tanimi manipulacjami.

    • Ewa Odpowiedz

      Szarak, ich komentarze to kwestia wielkiego życia w strachu. To osoby, które tak się boją innych poglądów, że najchętniej chciałyby je zadeptać. Niestety, coraz więcej ludzi otwiera oczy na wiele spraw. Potrafi patrzeć i wyciągać wnioski, a nie tylko kłapać dziobem, jak im się powie. Te wszystkie wpisy o tym kim jestem albo kim nie jestem, komentarze o Bogu i modlitwach, wpis że jesteśmy żałosne – to ich strach. Boją się, bo nie mają wiedzy. Już zauważyły, że kłapanie dziobem, tak jak ich nauczono w naszym przypadku się nie sprawdza, bo mamy konkretne argumenty i na tyle rozbudowaną wiedzę ogólną, że muszą uciekać się do prostych, prymitywnych i głupich odpowiedzi.

  12. moherowy czarodziej Odpowiedz

    „W dzisiejszych czasach nie sztuką jest zdobycie wiedzy, tylko umiejętne się nią posługiwanie”.

    Te bardzo mądre słowa napisane w powyższym felietonie, tak naprawdę oddają istotę polemiki pomiędzy Zuzanną Zaczek, a doktorantką Pauliną Winiarską.
    Dodam jeszcze, że aby umiejętnie posługiwać się zdobytą wiedzą trzeba mieć ku temu odpowiedni intelekt.
    Niestety w tych dzisiejszych, „nowoczesnych” czasach modne stało się produkowanie wyższych uczelni, które wypuszczają setki niewyedukowanych, czy wąsko ukierunkowanych „zombi”, na dodatek podatnych na wszelaką indoktrynację.
    Pani doktorantka widać padła ofiarą właśnie tej „nowoczesności”.

  13. zombi Odpowiedz

    Kto padł ofiarą tej nowoczesności, bo nie załapałem? Intelekt mam chyba ciut za słaby 🙂

    • moherowy czarodziej Odpowiedz

      A może ciut więcej niż ciut.

  14. Ewa Odpowiedz

    Do moherowy czarodziej
    „Przemądrzałość jest jednym z najbardziej pogardy godnych rodzajów głupoty” G.Ch.Lichtenberg

    • Ewa (albańska dziewica) Odpowiedz

      Żeby była jasność, to komentarz Ewy nr 2. Ja popieram moherowego czarodzieja i podpisuję się pod Twoim komentarzem rękami i nogami. A co do Ciebie droga Ewo, jestem w szoku. Myślałam, że będziesz cytować bł. Lichtenberga, a tu proszę. Przedstawiciel oświecenia? Skoro już tak uczepiliśmy się biednego Lichtenberga, coś dla Ciebie Ewo i Krystyno. cytuję: „Czyż nie jest dziwne, że ludzie tak chętnie walczą o religię, a tak niechętnie żyją zgodnie z jej przepisami”.

    • moherowy czarodziej Odpowiedz

      Do Ewy nr 2
      Rozumiem Ewo, że chcesz być samokrytyczna, ale żeby od razu głupotą publicznie się chwalić.

  15. Arcy Odpowiedz

    To ciekawe, Pani Zuza pisze o tolerancji, a sama uczestniczy (uczestniczyła?) w MORDACH ZWIERZĄT. Ze strzelbą w ręku zabijała dziesiątki bezbronnych istot biegający po polach i lasach. Proponuję zacząć szanować życie, a dopiero później zacząć pouczać innych…

    • Anonim Odpowiedz

      Bezbronne istoty żyją także w chlewikach,oborach,fermach i Ty w ramach protestu jesteś co najmniej wegetarianinem.

      • Arcy Odpowiedz

        trochę to co innego hodować zwierzę i je zabijać w cywilizowanych warunkach w ubojniach, a trochę to co innego uczestniczyć w bestialskich mordach na bezbronny DZIKICH zwierzętach.

        Dzikie zwierze ma prawo żyć w swoich NATURALNYCH warunkach. Te warunki są bardziej naturalne dla zwierząt niż dla ludzi, więc to te zwierzęta są w swoim domu, a myśliwy wkracza tam by dla własnej zabawy je zabić, bo przecież mięso nie jest mu potrzebne do wyżywienia rodziny, gdyż ten aspekt zaspokajają właśnie te zwierzęta w chlewikach, oborach i fermach.

        Dlatego hodowla rozwinięta jest na takim poziomie by zwierzęta hodowlane zaspokajały nasze potrzeby żywieniowe, byśmy nie musieli zabijać tych dzikich…

        • Anonim Odpowiedz

          Czyli nie kochasz świnek, krówek, kurczaczków.

          • Arcy

            Anonimie, widzę, że jesteś średnio rozwinięty umysłowo.

            Apel do wszystkich myślących osób, proszę o ignorowanie artykułów i osoby pani Zuzanny Zaczek, bo osoba ta ma krew na rękach dzikich zwierząt!

          • Anonim

            Oto „cywilizowane zabijanie”
            http://www.youtube.com/watch?v=M1vC8TfDX9Y

  16. Arcy Odpowiedz

    Anonim napisał:

    Oto „cywilizowane zabijanie”
    http://www.youtube.com/watch?v=M1vC8TfDX9Y

    Pytam, czyżby Anonim tłumaczył panią Zuzę tym, że inni czynią zło? bardzo to dziwne, bo to, że inni bestialsko zabijają zwierzęta hodowlane nie zmienia faktu, że pani Zuza jest morderczynią dzikich zwierząt i ma krew na rękach

    • Anonim Odpowiedz

      Widać masz krótką pamięć, no ale cóż ptasi móżczku przeczytaj swoje wcześniejsze posty to może zrozumiesz.

      • Arcy Odpowiedz

        Jeśli ja dysponuję ptasim móżdżkiem, to ty go nie masz wcale… jeśli pokazujesz ten link w odniesieniu do mojego stwierdzenia o cywilizowanym uboju zwierząt, to jesteś idiotką, bo film pokazuje niecywilizowane, bestialskie zabijanie. Dziś można spożywać mięso z cywilizowanych ubojni.

        Więc ten link nie odnosił się do moich postów, gdyż ja nie pisałem nic o bestialskim traktowaniu zwierząt hodowlanych, a jedynie o bestialskich rytualnym mordzie zwierząt przez myśliwych, do których się zaliczasz, bo domyślam się, że pod anonimem skrywa się autorka beznadziejnego artykułu.

        • Anonim Odpowiedz

          Zabijanie jest zabijaniem a użycie słowa „cywilizowane” świadczy o tym że jesteś idiotą.

          • Arcy

            Ubój, czy jak wolisz zabijanie, dla uzyskania mięsa, skór na skalę masową, a zabijanie tylko dla własnej satysfakcji to zupełnie co innego…

          • Anonim

            Nie jestem zwolennikiem polowań ale paradoksalnie łowiectwo przyczynia się do ratowania zagrożonych gatunków. W takiej Afryce gdy zakazano safari nie ma funduszy na ratowanie zagrożonych gatunków, wcześniej pieniądze pozyskiwano z polowań. W Polsce myśliwi też przyczyniają się do ochrony zwierząt na przykład dokarmiając je (nie tylko śrutem).

Skomentuj Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Pin It on Pinterest