redakcja@terazgorlice.pl

Żyjesz i jesteś meteorem, czyli o skutkach ulegania sloganom producentów suplementów diety

Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Musieli założyć niewłaściwy siłownik, bo wszystko aż drży, kiedy metalowa rama z impetem wali w futrynę. Trochę przypomina to wystrzał armatni, i ten, następujący potem wysoki, jednostajny dźwięk, zanim zmysł słuchu znowu przywyknie do ciszy.

fot. Dreamstime.com

fot. Dreamstime.com

Za kubkiem niedopitej kawy rozpościera się krajobraz po bitwie. W nieładzie poprzewracanych pudełek walają się kolorowe karteczki, a spomiędzy wszechobecnych recepturek, jako jedyny ocalały, wręcz dopomina się swoim „ap!”, „ap!” o umieszczenie go w należytym miejscu Apap. Koło godziny dwudziestej umysł zaczyna płatać figle i cisza, jak wata otulającą mnie po kolejnym łomocie, z wolna przenika muzyczny motyw dawno już wyśpiewanego przez Grechutę wiersza. Krąży wokół mnie, jak natrętne bolero, którego nie odgoniłbym nawet łapką na muchy.

Kolejna długa zmiana dobiega końca. Pojawiają się symptomy przeciążenia układu nerwowego i człowiek staje się wredny, czepiając się nawet Czechowicza, którego Przemiany najlepiej bodajże wykonała przed laty artystka o pseudonimie „Cytryna”. Niech się schowa Grechuta.

Wracając do cytrusów, stwierdzić trzeba, że Strepsils „Miód z cytryną” nie ma zbyt wiele wspólnego z desygnatami nazwy, za to dobrze się kojarzy, tak jak w ogóle dobrze kojarzą się wszystkie tabletki, a w szczególności witaminy. Obok „W zdrowym ciele zdrowy duch” i „ Ruch zastąpi wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi ruchu” należałoby umieścić jakieś małe powiedzonko o tabletkach, że niby bez nich coś się w nas rozsypie, albo rozklekoce. Lubimy w końcu zapobiegać nieszczęściom, zatem grunt byłby podatny. Być może właśnie rozwija się taka specyficzna narośl na wybujałej tkance języka reklamy.

Zanim jednak nasze ciała powoli zaczną odmawiać posłuszeństwa, rzadko zdarza się nam o nich myśleć. Zwykle, przy okazji noworocznych postanowień deklarujemy, stojąc przed lustrem, pozbycie się zbędnych kilogramów albo przynajmniej ograniczenie nałogu. Codzienność boleśnie weryfikuje te mrzonki, a w sukurs przybywają odziani w slogany producenci suplementów diety: Zapobiegaj skutkom starzenia. Zadbaj o swoje zdrowie. Chroń się przed objawami grypy. Uzupełniaj, dostarczaj, eliminuj, oczyszczaj, regeneruj, przywracaj, powstrzymuj, odżywiaj i łykaj!

– No jasne!
– To takie oczywiste!
– Dlaczego mówicie nam o tym dopiero teraz?

Wpada się więc do apteki z zamiarem nabycia złotego środka i kiedy już po zderzeniu z witryną opanowujemy pierwszy oczopląs, się stwierdza z zaskoczeniem, że i owszem, kupiłoby się to i owo, ale… właściwie, to należałoby kupić… wszystko? Bo, tak na przykładzie przeciętnego polskiego samca, zakres terapeutyczny suplementów diety teoretycznie zaspokaja całą piramidę potrzeb, nie pomijając metaforycznego rozporka.

Słowo „ teoretycznie” jest tutaj kluczowe, ponieważ pozwalamy sobie wmawiać pewne konieczności albo zagrożenia, które nawet, jeśli są w jakiejś mierze prawdopodobne, to wynikają z czegoś zupełnie innego niż deficyty żywnościowe. Jak to możliwe, że już w paleolicie ludzkość nie oślepła z powodu braku witamin na oczy?

Łykamy więc co popadnie, bo chcemy czuć, że jesteśmy zabezpieczeni, wzmocnieni, pewniejsi. Żeń – szeń dodaje nam mocy (i to akurat jest prawda), lecytyna „podkręca” intelekt, a dzięki „optymalnie zbilansowanym” witaminom możemy przenosić góry. Producenci suplementów diety nie uświadomią nam przecież, że prawidłowa dieta to najlepsza konfiguracja witaminowa, a regularny wysiłek wzmacnia najskuteczniej. Dlaczego żaden facet nie nalewa do swojej maszyny oleju pod sam korek? Dlaczego też żaden nie stosuje mieszanki benzyny, denaturatu i nitro –rozpuszczalnika, sądząc, że to świetny pomysł, bo wszystkie dobrze się palą ?

W zawód farmaceuty jest wpisane niesienie pomocy. To szczególna funkcja. Zawsze trzeba dysponować radą, czuwać nad bezpieczeństwem pacjenta. Bywa, że zmęczenie przytępia empatię i gasi nieco zawodowy entuzjazm, ale wynika to z obciążającego charakteru pracy z ludźmi. Pomóc, to także wyperswadować niewłaściwy zakup, kiedy jednak ktoś się uprze, dobra intencja trafia pod obcas buciora reklamodawcy. Głową muru nie przebijesz.

Niedzielna zmiana dobiega końca, pewien osobnik obstaje przy absurdalnej decyzji – chce kupić coś, co absolutnie nie może mu pomóc, wie lepiej. Jak do niego dotrzeć, jak wytłumaczyć cały nonsens decyzji, w jaki sposób uświadomić mu, że stał się ofiarą pewnego, już społecznie utrwalonego zwyczaju, mody? Nie mam żadnego pomysłu, dzieli nas dużo więcej niż szyba. Za osobnikiem zamykają się drzwi. Ten siłownik jest zdecydowanie za mocny.

Wraca moja natrętna melodia…

„Żyjesz i jesteś meteorem
lata całe tętni ciepła krew
rytmy wystukuje maleńki w piersiach motorek
od mózgu do ręki biegnie drucik nie nerw

jak na mechanizm przystało
myśli masz ryte z metalu
krążą po dziwnych kółkach (nigdy nie wyjdą z tych kółek)
jesteś system mechanicznie doskonały
i nagle coś się zepsuło”.

Wykorzystano fragment wiersza J. Czechowicza Przemiany.

Podobne wpisy

Skomentuj

Pin It on Pinterest