redakcja@terazgorlice.pl

Liga Narodów – bezlitośni Rosjanie ponownie najlepsi

Podopieczni Laurenta Tilliego nie powtórzyli sukcesu z ubiegłego roku i musieli uznać wyższość Sbornej. To miała być prawdziwa walka, zacięte spotkanie, którego losy decydują się w końcówce setów. Zarówno kibice obecni na hali, jak i przed telewizorami liczyli, że mecz pomiędzy czołowymi drużynami przyniesie zdecydowanie więcej emocji. Niestety na finał Ligi Narodów dojechali tylko Rosjanie.

Gospodarze spotkania wcześniej pokazywali wirtuozyjną grę, ale gdy przyszedł czas na rywalizację o złoty medal, okazało się, że zapasy paliwa bardzo szybko się wyczerpały. Już na samym początku do akcji wkroczył Maksim Michajłow, któremu wystarczyła jedna akcja, aby zaserwować piłkę z rekordową prędkością (130 km/h). Widać było, że kilkudniowa przerwa od gry, była dla rosyjskiego skrzydłowego zbawienna, gdyż każda dotknięta przez niego piłka zamieniała się w punkt. Francuzi grali jak dzieci we mgle i już na drugiej przerwie technicznej przegrywali aż siedmioma oczkami. Pod koniec seta Les Blues zdołali odrobić straty, jednak to nie wystarczyło na rosyjskiego niedźwiedzia.

W drugiej partii podopieczni Siergieja Szlapnikowa ani na chwilę nie pomyśleli o zwolnieniu tempa. Mistrzowie olimpijscy z 2012 roku stawiali blok za blokiem, a po przeciwnej stronie siatki narastały błędy w przyjęciu, które przełożyły się na niski procent skuteczności w ataku. Na nic zdały się widowiskowe zagrania N’Gapetha, bo Rosjanie bez większych kombinacji konsekwentnie zdobywali kolejne punkty.

Dopiero w ostatniej odsłonie meczu kibice byli świadkami bardziej zaciętej gry. Trójkolorowi wiedzieli, że nie mają nic do stracenia, dlatego zaczęli ryzykować zarówno w polu serwisowym, jak i w ataku. Drużyna z Francji dwoiła się i troiła, ale szczęście było zdecydowanie przy Rosjanach. Dla Sbornej był to czwarty zdobyty medal na tym turnieju. Wcześniej triumfowali w 2013, 2011 i 2002 roku. Warto wiedzieć, że rynek w Polsce w tej sytuacji za dobry typ pozwalał zarobić bardzo dobre pieniądze.

Po zakończeniu meczu przyznano nagrody indywidualne. Gdyby liczyły się statystyki z całego turnieju, to w „Drużynie marzeń” na pewno znalazłoby się miejsce dla polskich zawodników. Tymczasem najlepszym atakującym wybrano Matthew Andersona. Wśród środkowych spore wrażenie zrobili Kevin Le Roux oraz Dmitrij Muserski, który był autorem najbardziej widowiskowych bloków w Final Six.

Taylor Sander i Dmitrij Wołkow otrzymali tytuł najlepszego przyjmującego. Tradycyjnie już statuetka dla libero turnieju powędrowała do Jeni Grebennikowa, a tytuł rozgrywającego Ligi Narodów wręczono Benjaminowi Toniuttiemu. Najbardziej wartościowym zawodnikiem okazał się Maksim Michajłow, który szczególnie w finale pokazał, jak należy grać w siatkówkę.

Po zakończonym turnieju w Lille zawodnicy będą mieć chwilę odpoczynku. Potem drużyny rozpoczną zgrupowanie, na którym będą przygotowywać się do najważniejszego turnieju w tym sezonie, jakim są mistrzostwa świata. W gronie faworytów znajduje się szóstka zespołów, które brały udział w Lidze Narodów – USA, Francja, Rosja, Serbia, Brazylia, a także Polska.

O autorze

Skomentuj

Pin It on Pinterest