Wiktor Orban a głupota pisowskiej prawicy
Jak powszechnie wiadomo, miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica. Reguła ta okazuje się mieć odzwierciedlenie także w polityce. Oto bowiem Wiktor Orban, który do niedawna był dla pisowskiej prawicy idolem i wzorem, teraz staje się „węgierskim diabłem”. Cóż, łaska wyznawców Prezesa na pstrym koniu jeździ, o czym przekonał się niedawno ks. Isakowicz – Zaleski. Tym razem jednak jest nie mniej żenująco, a przy tym bardziej śmiesznie i bardziej strasznie.
Śmiesznie jest nie tylko kiedy pomyślimy o tłumach pisowców pielgrzymujących na Węgry ze wsparciem dla, jak się okazało, „adwokata Putina”, czy o tym, że Orban to kolejny po Radosławie Sikorskim dawny „Człowiek Roku Gazety Polskiej”… Zabawnie jest przede wszystkim kiedy się słucha zarzutów formułowanych pod adresem premiera Węgier. Jest na przykład taki człowiek, który nazywa się Kostrzewa – Zorbas, i który nawet ma literki „dr” przed nazwiskiem i uchodzi za eksperta ds. stosunków międzynarodowych, a przeważnie wygaduje takie dyrdymały, że to się po prostu w głowie nie mieści. Nie zawiódł także komentując apel Orbana o przyznanie autonomii zamieszkującym Ukrainę Węgrom. Zdaniem dr. Kostrzewy – Zorbasa nie można znaleźć żadnego powodu, który usprawiedliwiałby takie działanie, no „chyba, że uznać, iż – a jeśli byłoby to prawdą, to źle świadczyłoby o premierze Węgier – chce on po prostu wykorzystać słabość Ukrainy osłabionej działaniami Rosji”. Tak piramidalne bzdury nawet ciężko jakoś skomentować. Tak panie Zorbas, Orban chce dokładnie to właśnie zrobić – wykorzystać słabość Ukrainy dla realizacji swoich partykularnych, narodowych celów. Chce od kraju kilkukrotnie większego od Węgier uzyskać to, czego w normalnych warunkach uzyskach nie mógł – prawa dla swoich rodaków. To, że pan Zorbas zdaje się tego nie rozumieć jest przerażające.
Tragikomicznie jest natomiast w dalszej części wypowiedzi pana dr. Grzegorza Kostrzewy – Zorbasa, kiedy mówi on o tym, że „Węgry wyłamują się ze światowej solidarności” i, że „to jest złe także dla samych Węgier – nie tylko dla Ukrainy i świata”. Po pierwsze, coś takiego jak „światowa solidarność” istnieje w takim samym stopniu jak stwór Yeti. Mówienie o niej przez eksperta ds. międzynarodowych zakrawa na kuriozum. Podobnie zresztą jak twierdzenie, że postępowanie Orbana jest złe dla świata i Ukrainy. Czy Wiktor Orban jest premierem świata albo Ukrainy? Nie, nie jest. Jest za to premierem Węgier i jego rolą nie jest dbanie o świat i Ukrainę, ale o swój kraj i naród. Czy współpraca z Putinem (przypomnieć należy tu budowę elektrowni atomowej na Węgrzech przy udziale Rosjan) wyjdzie Węgrom na dobre w dłuższej perspektywie o to można się spierać. Ale zakładanie z góry, że nasi Bratankowie na tej współpracy muszą stracić, bo jest ona niemoralna, jest niczym innym niż szczytem głupoty. Gdyby za niegodne i złe postępowanie poszczególne państwa były karane przez Opatrzność, to dziś na mapie świata nie było ani Niemiec, ani Rosja, ba, właściwie, to nie wiadomo czy jakikolwiek kraj by się ostał.
Tego rodzaju naiwność jest jakąś polską chorobą, która najsilniej toczy obecnie środowiska okołopisowskie. Kilka dni temu Wiktor Świetlik – dziennikarz, którego akurat lubię i szanuje – także krytykował działania Wiktora Orbana, tyle, że z nieco innych pozycji. On z kolei stwierdził, że Polska nie powinna iść w ślady Węgrów, którzy marzą i być może nawet dążą do rewizji granic. W przypadku Polski chodzi oczywiście o nasze Kresy Wschodnie. Dlaczego Polska nie powinna myśleć o odzyskaniu Kresów? Zdaniem Wiktora Świetlika dlatego, że kiedy Polska postawiłaby kwestię zmiany swoich granic wschodnich, to Niemcy mogłyby próbować odzyskać nasze Ziemie Zachodnie. To zresztą często przewijający się koncept myślowy – nie chciejmy nic zyskać na wschodzie, żeby Niemcy też nie zechciały zrewidować granic z Polską. Dziecinność takiego myślenia budzi we mnie zdumienie. Trzeba być nieskończenie naiwnym, żeby zakładać, że czymś co zniechęca naszego zachodniego sąsiada do prób odebrania Polsce tzw. Ziem Odzyskanych jest nasza postawa wobec wschodnich sąsiadów Polski. Czyli, że co? Niemcy nie będą wysuwać żadnych roszczeń terytorialnych wobec naszego kraju, tak długo jak my nie będziemy tego robić w stosunku do Litwy, Białorusi i Ukrainy, bo do tego momentu byłoby to nieprzyzwoite? Litości… Naprawdę, przyzwoitość i uczciwość, to ostatnie rzeczy, które liczą się w polityce międzynarodowej. Jeśli ktoś chce się nimi kierować lub na nie liczyć, to marny jego los.
Tak marny, jak marny był los naszego narodu przez ostatnie wieki, kiedy kierował się on romantyzmem, moralnością, naiwnością i złudzeniami. Trzeźwe, twarde i cyniczne myślenie zastępował nam powstańczy zapał, hasło „za wolność naszą i waszą” i polski mesjanizm. Na skutek tego, w wyniku naszej bezprzykładnej w skali świata głupoty, historia obchodziła się z naszym narodem wyjątkowo okrutnie. Nie nauczyło to Polaków jednak zbyt wiele – myślenie w sposób, który sprowadzał na nas wyłącznie klęski i nieszczęścia wśród środowisk związanych z największą partią opozycyjną ma się niestety bardzo dobrze. Jeśli ludzie, którzy myślą takimi kategoriami dojdą do władzy, to niech Opatrzność ma nas w swojej opiece. Problem w tym, że – jak uczy historia – Bóg nie sprzyja głupcom…
Rafał Bąk
Chłopcze Ty musisz coś wciągać. A jeżeli ćpanie nie jest powodem Twojej aberracji, to czym prędzej zamelduj się u Bukowskiego, coby Cię dokładniej przebadał.
Co do Orbana, to kiedy już Madziarzy obudzą się z ręką w nocniku, to morze się okazać, że nikt nie zechce im pomóc załadować go na taczkę.
ten portal coś po wyborach oburzył się bardzo na PiS..bo co bo wygrał w powiecie gorlickim? jakby nie patrzeć to jedyna partia która ma szanse odsunąć Tuska oraz która mówi racjonalnie i stopniowo chce działać w ramach prawa. tak naprawdę jest to jedyna partia, która ma szanse powodzenia i ten portal tego nie zmieni. może i zabierze troche głosów..no ale cóż..widocznie macie jakieś cele