redakcja@terazgorlice.pl

„Teraz widzę świat z innej perspektywy”. Wywiad z Moniką Sopalą, która oddała swój szpik choremu 32-latkowi z Francji

Pomagać można na wiele sposobów. Niewątpliwie każdy z nas słyszał o wolontariacie, czyli o bezinteresownej pomocy innym. Czy jesteś w stanie policzyć, ile razy za okazane wsparcie usłyszałeś słowa: „Dziękuję, uratowałeś mi życie”? Ale czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, jak to jest naprawdę je komuś uratować? Czy wiesz, co oznaczają te słowa? Pani Monika Sopala, nauczycielka języka niemieckiego w I LO im. M. Kromera w Gorlicach, wie. Przez to, że oddała szpik, pomogła choremu na białaczkę mężczyźnie, dając mu szansę na pokonanie choroby i normalne życie.

Monika Sopala

Kiedy postanowiła się Pani zapisać do banku dawców szpiku?
Kilka lat temu była organizowana akcja przy kościele pod wezwaniem Jadwigi Królowej na Zawodziu. Akcja dotyczyła rejestracji do bazy dawców szpiku fundacji DKMS. Poszłam, zarejestrowałam się i tak naprawdę później o tym zapomniałam.

Czy tę ważną decyzję podjęła Pani sama, czy ktoś Panią do niej namówił?
Decyzja jak najbardziej była samodzielna. Jestem osobą, która od zawsze była i jest typem społecznika. Ktokolwiek decyduje się na zarejestrowanie w bazie dawców szpiku, powinna to być jego własna decyzja ze świadomością tego, że jeśli będę w bazie, pewnego dnia mogę odebrać telefon z informacją, że jest pacjent, któremu mogę pomóc i nie zawaham się.

Jak dowiedziała się Pani o tym, że ktoś potrzebuje Pani pomocy?
30 października 2015 roku nie odebrałam kilku telefonów. Po jakimś czasie odczytałam SMS-a z fundacji DKMS z prośbą o skontaktowanie się z fundacją i krótki tekst: „Jest pacjent, który potrzebuje Pani pomocy, prosimy jak najszybciej skontaktować się i sprawdzić e-mail”. Przeczytałam wiadomość chyba z 5 razy, zanim cokolwiek do mnie dotarło.

Co czuła Pani w pierwszej chwili?
To był w pewnym sensie szok i niedowierzanie. Czytałam SMS-a i e-maila, zastanawiając się, czy tak naprawdę ja to dobrze interpretuję. Na pewno byłam gotowa i nie miałam żadnych wątpliwości. Już wtedy, w piątek wieczorem, szukałam informacji w Internecie na temat pobrania szpiku. Chciałabym podkreślić, że rejestrując się w bazie i posiadając kartę dawcy, tak naprawdę, nie wiedziałam wiele na ten temat. Niestety, był to piątek, więc wiedziałam, że z fundacją mogę się telefonicznie skontaktować dopiero w poniedziałek i musiałam przeczekać weekend.

Jaką metodą odbyło się u Pani pobranie?
Wstępnie, będąc na badaniach szczegółowych we Wrocławiu, w klinice hematologii, wyraziłam zgodę na pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Chcę powiedzieć jedną rzecz: mało osób wie, że w chwili obecnej około 80% pobrań odbywa się poprzez pobranie komórek z krwi obwodowej, natomiast 20% stanowi pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Wstępnie podpisałam zgodę na pobranie z talerza kości biodrowej, ale potem, w trakcie czekania na wyniki badań (najbardziej szczegółowych w moim życiu) odebrałam telefon z informacją o zmianie metody pobrania. Tak więc w moim przypadku, jak i większości (80-85% pobrań) pobranie nastąpiło metodą aferezy. 5 dni przed pobraniem przyjmuje się hormon wzrostu w zastrzykach (dwa razy dziennie). Zastrzyki można bez problemu wykonywać samemu, np. w brzuch czy ramię. Pierwszy zastrzyk powinna zrobić osoba doświadczona (pielęgniarka). Zastrzyki podaje się po to, aby pobudzić wydzielanie komórek ze szpiku do krwi. Tak też byłam przygotowywana.

Czy zna Pani osobę, która zawdzięcza Pani życie?
Nie znam i pewnie nie poznam. Wiedziałam tylko tyle, że po pobraniu odbiorę telefon z fundacji z trzema informacjami: płeć, wiek i kraj pochodzenia biorcy. Tak też się stało. Po pobraniu, po dwóch godzinach odebrałam telefon od pani Zuzi z fundacji, z informacją, na którą tak naprawdę pewnie czekałam. Mężczyzna, 32 lata, Francja.

Jakie emocje towarzyszyły Pani w trakcie i po pobraniu?
Emocje towarzyszyły tak naprawdę od samego początku tej procedury. Sam moment pobrania to około czterech godzin. Byłam na sali z innym dawcą – Adamem – młody chłopak, który zarejestrował się do bazy, ponieważ jego kolega z klasy potrzebował szpiku. Znalazł co prawda dawcę, który niestety wycofał się w ostatnim momencie. Chłopak zmarł. Na sali była bardzo miła atmosfera. Towarzyszyła mi koleżanka (fundacja pozwala na uczestniczenie przy pobraniu osobie bliskiej jako osobie towarzyszącej). Na sali przemiłe panie pielęgniarki, które bardzo ciepło nas przyjęły i serdecznie się nami zajęły. W międzyczasie przechodziły też osoby, które było widać, że są chore, które czekały na wyniki badań.

Emocje… Nie da się tego opisać. Po pobraniu dawca czeka około godziny na informację, czy udało się wyseparować wystarczającą liczbę komórek. W przypadku, gdyby tych komórek było za mało, zabieg musiałby być powtórzony na drugi dzień. Po godzinnym czekaniu dowiedziałam się, że tych komórek jest wystarczająco i mogę wracać do hotelu. Gdy wyszłam na zewnątrz kliniki hematologii we Wrocławiu, pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to oczywiście słońce, piękna wiosenna pogoda. Był to 27 stycznia. Usiadłam na murku przed kliniką i myślę, że wtedy emocje wzięły górę. Łzy same popłynęły. Zadzwoniłam do rodziny, przyjaciół. Chyba wtedy właśnie się rozkleiłam. Cały czas miałam wsparcie rodziców, najbliższych, przyjaciół i czułam, że nie jestem sama. To dało mi dodatkową siłę i energię.

Czy zapisując się do banku dawców szpiku myślała Pani kiedykolwiek, że uratuje komuś życie?
Myślę, że taka była idea mojego zarejestrowania się. Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że będę tą osobą, która będzie mogła komuś pomóc. Chcę podkreślić, że prawdopodobieństwo znalezienia dawcy spośród osób niespokrewnionych wynosi 1:25 000. Dlatego im więcej z nas się zarejestruje i będzie w bazie dawców szpiku (nie ma znaczenia w jakiej bazie, gdyż wszystkie bazy ze sobą współpracują), tym większe szanse na znalezienie się dawcy dla kogoś. Jakiekolwiek niewygodności, związane z wyjazdem na badania, widok krwi, wenflonu, strzykawki czy igły tracą znaczenie. To wszystko nic w porównaniu z tym, co osoby chore przeżywają, jak bardzo cierpią i walczą o życie.

Czy Pani rodzina dowiedziała się o tym od razu, czy wolała Pani zatrzymać tę informację dla siebie?
Przez pierwsze 2-3 tygodnie nie przyznałam się nikomu, sama właściwie nie wiem dlaczego. Jeśli chodzi o rodziców, to bałam się reakcji mamy, która była pielęgniarką i o wszystko się zamartwia. Natomiast, kiedy już powiedziałam rodzicom, reakcja mojego taty była natychmiastowa: „Nie możesz teraz zrezygnować, bo ktoś Cię potrzebuje!”. Od początku do końca byli ze mną.

Mam nadzieję, że chłopak walczy.
Fundacja przekazała mi informację, że mogę do niego napisać list, co uczynię. Teraz mija miesiąc. Podpisałam już zgodę na pobranie szpiku z talerza kości biodrowej na wypadek, gdyby biorca tego potrzebował. Nie zawaham się pomóc mu jeszcze raz.

Czy każdy może oddać szpik?
13 stycznia odbyła się w naszej szkole akcja oddawania krwi. Można było się również zarejestrować do bazy dawców szpiku, co uczyniły cztery osoby. Tylko cztery, a może aż cztery? Może akurat wśród tych osób jest ktoś, kto zostanie dawcą. Chciałabym powiedzieć głośno, że warto pomagać. Zawsze chciałam oddać krew, najczęściej przez akcje w szkole, jednak nigdy nie mogłam tego zrobić, ponieważ zawsze miałam za mało hemoglobiny. To nie przeszkodziło mi pomóc komuś w inny sposób. Zmieniło to moje życie i chyba już nic nie będzie takie samo jak wcześniej. Teraz widzę świat z innej perspektywy i jeszcze bardziej mam ochotę pomagać i zarażać tym innych . Chciałabym uświadomić ludziom, że rejestracja, która trwa 5 minut, może uratować komuś życie. Dla nas to 5 minut, a dla kogoś wszystko.

Czy stała się Pani przez to bardziej wrażliwa?
Zawsze byłam wrażliwa, wydaje mi się, że aż za bardzo, Wrażliwa jestem nadal. Trudno mi powiedzieć, czy bardziej. Nie ukrywam, że gdziekolwiek, gdzie zetknę się z informacją, czy to w gazecie, w telewizji, czy w Internecie, że ktoś potrzebuje szpiku, wywołuje to we mnie emocje.

Czy biorca stał się dla Pani kimś ważnym?
Zawsze chciałam mieć brata (mam dwie siostry). Teraz zyskałam bliźniaka genetycznego. Będę zawsze o nim pamiętać. Miejmy nadzieję, że wyzdrowieje i będzie mógł cieszyć się życiem. Może ma rodzinę, może ją kiedyś założy. Ma prawo żyć i być szczęśliwym tak jak każdy z nas. Musimy walczyć i mieć w sobie ducha walki.

Czy czuje się Pani bohaterką?
Bohater to coś wielkiego. Każdy z nas jest swego rodzaju bohaterem, pomagając komuś na co dzień.

Rozmawiała Patrycja Machowicz.
Źródło: „Rentgen Kromera”, nr 1(9)/2016

O autorze

Podobne wpisy

  1. Wiedźma Odpowiedz

    Po prostu pięknie!

  2. Kacper Odpowiedz

    Pani Moniko, serdecznie gratuluję postawy – niestety w dzisiejszych czasach pomoc najczęściej ogranicza się do kliknięcia w wydarzenie na Facebooku, a Pani oofiarowała komuś najcenniejszy dar – nadzieję, że kolejny dzień ma sens, że jutro życie zaczyna się od nowa. Serdecznie gratuluję jeszcze raz i pozdrawiam – Kacper, absolwent 🙂

  3. Renata Odpowiedz

    Moniczko jestes wspaniałym wzorem do naśladowania BRAWO?

  4. absolwentka Odpowiedz

    Gratulację Pani Moniko!!!
    zawszę Panią uważałam za wspaniałą osobę taką życiową babeczkę !!!
    pozdrawiam absolwentka z ekonomika

  5. Beata Odpowiedz

    Wielka rzecz pani Moniko gratuluję…miałam okazję kiedyś panią poznać w szkole…mile wspominam…

  6. wojciech Odpowiedz

    BRAVO Monika pozdrawiam serdecznie

  7. Agnieszka Odpowiedz

    brawo za taką postawę,trzeba pomagać innym na ile tylko można,sama bym chętnie oddała krew czy zarejestrowała się jako dawca szpiku ale niestety biorę leki na stałe:(

  8. Paweł 154 Odpowiedz

    Postawa Pani Moniki wspaniała. Zastanawia mnie jedna rzecz.Z mojej rodziny jedna z osób również oddawała szpik, również we Wrocławiu. Biorcą był także 30-kilkuletni obywatel Francji. Ciekawe o co chodzi z tą Francją? Czy to tylko zbieg okoliczności?

Skomentuj Renata Anuluj pisanie odpowiedzi

Pin It on Pinterest