redakcja@terazgorlice.pl

Jakub Zajdel: Słowa jak naboje. O werbalnej przemocy w Internecie i nie tylko…

Polacy są dosyć specyficznym narodem. Chociaż jesteśmy zjednoczeni, to podzieleni, jak mało która nacja. Każdego dnia wybuchają między nami konflikty, powstają różne teorie spiskowe mówiące o wyższej wartości rodaków z jednej strony Wisły nad tymi z drugiej. Jak nie upaść w społeczeństwie, w którym kłótnie są na porządku dziennym? Jak walczyć z niekontrolowanymi słowami?

przemocWolność słowa ponad wszystko

Zabory, okupacja, czasy komunizmu – wszystko to odcisnęło piętno w naszych głowach i sercach. Chociaż wielu z nas nie żyło w tych ostatnich czasach, to jednak wpajano nam, jak teraz jest dobrze, bo możemy powiedzieć to, co myślimy. I właśnie tu pojawia się problem, ponieważ traktujemy nasze słowa jak broń wymierzoną w innych ludzi. Najbardziej widoczne jest to na portalach społecznościowych, gdzie wyrażamy nasze zdanie, zmieniając się w ekspertów od wszystkich dziedzin. Nieważne, czy sprawa jest trudna lub może niewygodna. Ciekawe jest to zjawisko, ponieważ duża część tych osób w życiu realnym nie potrafiłaby już użyć tak mocnych słów (lub w ogóle cokolwiek skomentować).

Wirtualny mur

Wydaje nam się, że w Internecie jesteśmy anonimowi, sprytniejsi i bardziej przebiegli. Możemy napisać wszystko i nic nam za to nie grozi. W sumie trochę tak jest, bo policja nie zajmuje się sprawami mowy nienawiści w sieci, chyba że sprawa jest już naprawdę poważna, ale takie należą według nich do rzadkości. Najpopularniejszy portal społecznościowy w Polsce, czyli Facebook, jest prawdziwą wytwórnią hejtu. Chociaż olbrzymia część użytkowników jest podpisana imieniem i nazwiskiem, to i tak czuje pewną anonimowość. Prawdopodobnie wynika to z tego, że tak ogromna liczba osób nie może im fizycznie zagrozić.

Konwersacja

Zanika już w Polsce, bo chyba wzajemna wymiana obelg do konwersacji się nie zalicza. W naszym kraju panuje bardzo niski poziom rozmowy. Dlaczego? Bo chyba nikt nas nigdy nie nauczył, jak to dobrze robić. Nie słuchamy, nawet nie rozumiemy, co do nas się mówi. Jesteśmy zamknięci. Nieważne, ile akcji byłoby przeprowadzonych, zawsze nam zostaje ta jedna czarna plamka w mózgu, która nie pozwala nam się zmienić. Ale warto próbować i się starać, żeby to znikło, zwłaszcza wśród uczniów naszej szkoły. Wszechstronnie wykształceni ludzie (jakimi mamy być) szanują punkty widzenia innych. Dlatego warto jeszcze raz przypomnieć wszystkim, że w naszej szkole istnieje koło dyskusyjne „Sokrates”, gdzie można wymieniać się poglądami i własnymi obserwacjam na ważne tematy otaczającego świata w normalny, kulturalny sposób.

Brak hamulców

Wystarczy, że coś nam się nie spodoba i puszczają nam wszystkie hamulce. Piszemy, odwołując się do największych zbrodni w historii ludzkości, bo jak można przejść obojętnie, kiedy pada zdanie: „Do gazu!”? Oczywiście, pomijając wszystkie epitety, które jeszcze obok tych dwóch słów się znajdują. Ludzie, którzy odwołują się to nazizmu bądź komunizmu, nawet w tak błahych słowach, tak naprawdę nie widzą w tym nic złego, a w głębi duszy próbują lekko usprawiedliwiać niektóre czyny zbrodniarzy. I to kolejny problem: usprawiedliwienie zła. Nieważne, czy ktoś jest katolikiem czy ateistą, zdarza nam się zmniejszać znaczenia zła i przemocy słownej, a nawet tej fizycznej. Widoczne jest to na portalach „kibicowskich”, gdzie większą sensację wywołuje sposób zamordowania człowieka (czy był „prawilny”, czy też nie) niż sam fakt zaistnienia takiej zbrodni!

Bum, bum

Przemoc w Internecie przenosi się jednak powoli do życia codziennego. Jesteśmy bardzo często świadkami wyzywania. Chociaż duża część internetowych „bohaterów” dalej nie odważy się wyjść ze swoimi „opiniami” poza portale społecznościowe, to jednak są pewne elementy naszego społeczeństwa, które się po prostu nie przejmują czymś takim, jak kultura osobista. Większość z nas jest bierna, kiedy widzi jakieś zajście czy to na przystanku, czy na mieście. Trudno się dziwić, skoro czujemy się osamotnieni i nie mamy pewności, że inni ludzie nas poprą. Nie czujemy w społeczeństwie oparcia, chociaż czyn, którego jesteśmy świadkiem, definiujemy jako coś złego. Jednak z czasem ta obojętność doprowadzi do wielkich tragedii… Słowa napisane w Internecie przenikają do świata rzeczywistego, a „gaz” zmieni się w pięści. Bandytów (bo tak trzeba ich już nazywać) będzie coraz więcej, a my albo w końcu się postawimy, albo będziemy żyli w chorej rzeczywistości, która już się powoli zaczyna.

Ale…

Nie ma „ale”. Trzeba powiedzieć zdecydowane „nie”! Bo nikt z nas nie chce żyć w społeczeństwie, w którym można naruszać czyjąś wolność, nawet słowem. Oczywiście ten problem nie dotyczy tylko Polaków, ale żyjemy w Polsce, więc rzeczą naturalną jest, że tworzymy nasz kraj i możemy wytykać rzeczy, które nam się nie podobają. Ważne, żeby zachować kulturę wypowiedzi. Zastanów się więc, jak będziesz coś komentował następnym razem, czy to nie szkodzi, krzywdzi… Uzasadniamy naszą nienawiść wolnością słowa, a to jest kretynizm, bo oczywiście – pisać możemy wszystko, ale zdajmy sobie sprawę, czy to na pewno potrzebne.

Artykuł ukazał się w październikowym „Rentgenie Kromera” – nr 3(11)/2016

O autorze

Podobne wpisy

Skomentuj

Pin It on Pinterest