Feminizacja w powiecie gorlickim? Nas raczej nie dotyczy…
Czy obecność pań w organach samorządowych wpływa na złagodzenie obyczajów? Zdania są podzielone, ale my raczej nie mamy możliwości wypowiedzieć się na ten temat. Według najnowszego rankingu „Wspólnoty” jesteśmy pod względem obecności kobiet w samorządach na szarym końcu.
Współczynnik feminizacji w Radzie Powiatu Gorlickiego wynosi jedynie 5,22%, co daje nam odległe 249 miejsce wśród wszystkich 314 powiatów naszego kraju. No cóż, panie dumnie dzierżące funkcje radnych powiatowych możemy policzyć na palcach jednej ręki, jest ich bowiem cztery. Dobrze, że choć tyle, bo w nieodległym Brzozowie rada powiatowa składa się w 100% z mężczyzn. Podobnie zresztą jak w Staszowie czy Rawiczu, ale to chyba niewielkie pocieszenie.
O niebo lepiej prezentuje się w tym zestawieniu samorząd miasta Gorlice – współczynnik feminizacji na przyzwoitym poziomie 21,43% dał stolicy naszego regionu 156 miejsce w zestawieniu 847 polskich miast. Odrobinę gorzej w tej samej kategorii wypada Bobowa – 16,67% (297 miejsce), a Biecz zdecydowanie równa do rachitycznej średniej powiatowej – 6,67%.
Wśród gmin wiejskich niepodzielnie króluje sfeminizowana gmina Sękowa. Ale to z racji Małgorzaty Małuch na stanowisku wójta. Już to daje w dość skomplikowanym systemie przeliczania wskaźnika stosowanym przez „Wspólnotę” wynik 50%. Dodając do tego panie radne, otrzymujemy kosmiczny (jak na powiat gorlicki) wskaźnik feminizacji 66,67%.
Pozostałe gminy naszego powiatu znów nie wyłamują się z wzorca męskiej dominacji. A wyniki rankingu dla gmin wiejskich prezentują się następująco (na 1565 jednostek):
65. Sękowa – 66,67%
402. Ropa – 20,00%
1073. Gorlice – 10,00%
1074. Łużna – 10,00%
1305. Moszczenica – 6,67%
1451. Lipinki – 3,33%
1452. Uście Gorlickie – 3,33%
I jak skomentować te wyniki? Oddajmy głos autorom rankingu, którzy formułują taką opinię:
System demokracji przedstawicielskiej nie zakłada, żeby skład ciał podejmujących decyzje (w tym przypadku rad gmin, powiatów, sejmików wojewódzkich) musiał dokładnie odpowiadać strukturze społeczności lokalnej. Wybory stworzono jako instrument selekcji w sensie jakościowym. John Stuart Mill stwierdził, że współczesne wybory zrodziły się jako instrument ilościowy służący temu, by w parlamencie (w naszym przypadku: w radzie samorządu terytorialnego) skupiali się „ludzie najznakomitsi w całym kraju”. Zatem pierwotną intencją było wyselekcjonowanie najlepszych. Przy takim rozumieniu roli wyborów nie ma nic złego w tym, że na przykład lekarz reprezentuje rolników, a mężczyzna kobiety (albo kobieta mężczyzn).
Wielu filozofów polityki uważa, że nadmierne koncentrowanie się na kwestii dokładnej reprezentacji, zamiast na jakości kandydatów, to ślepa uliczka. Inna sprawa, wykraczająca poza ramy tego krótkiego artykułu, to na ile ideały mechanizmów przedstawicielskich znajdują faktyczne odbicie we współczesnym funkcjonowaniu demokracji.
Kto paniom broni zrzeszać się, wystawiać listy, kandydować oraz wybierać stosując kryterium płciowe czyli głosować wyłącznie na kobiety? Czy to zmowa mężczyzn? Ich ponure knowania w ciemnych kazamatach, zew męskiego szowinizmu na pohybel wrażym babom? Takie wytykanie „nie wyrobienia normy feminizacji” (a jaka jest ta norma – 50/50? 30/70? 46/54%?) trąci mi antagonizowaniem za wszelką cenę płci – przy jednoczesnym ogólnopolskim jęku, że „naród jest podzielony”?
W Radzie Powiatu 4 kobiety na 23 radnych – to chyba współczynnik wynosi 17,39, a nie 5,22
Uważam, że nasz region posiadając 2 kobiety posłanki do Sejmu jest nadzwyczajnej w świecie nad-reprezentowany przez płeć piękną. Ja mam jeszcze w pracy dyrektorkę, i w domu też dyrektorkę i mogę sobie tylko w necie poużalać się nad swoim marnym losem 😉
W zasadzie kobiety interesują się polityką w znacznie mniejszym stopniu niż mężczyźni. Dlatego rzadziej kandydują, mniej kobiet jest wybieranych, a te wybrane są poza pewnymi wyjątkami gorszymi politykami niż mężczyźni. Jest to normalne, nie ma w tym nic złego i nie jest to żadna dyskryminacja. Chociaż lewacy, feministki, genderyści itp. twierdzą inaczej to jednak kobiety różnią się od mężczyzn i to nie tylko zewnętrznie , ale i wewnętrznie. Dlatego są zajęcia, w których znacznie lepsze są kobiety takie jak np. pielęgniarka, czy przedszkolanka. W innych zajęciach jak praca w kopalni, czy wniesienie szafy na 10 piętro lepsi są mężczyźni i nad tym nie ma co dyskutować. Równouprawnienie powinno być tylko w jednej dziedzinie życia, w małżeństwie. Tam powinno być 50% kobiet i 50% mężczyzn.
@adam1: dobra puenta 🙂