redakcja@terazgorlice.pl

777 kilometrów rowerowej pielgrzymki z Kobylanki do Gdańska

Kojarzycie pielgrzymów z Kobylanki, którzy w połowie wakacji postanowili udać się na rowerach do Trójmiasta? Mowa tu o Szymonie Dąbrowskim i Janie Wacku z klasy maturalnej I LO im. M. Kromera w Gorlicach, którzy wraz z saletynem Bartoszem Serugą zdecydowali się wziąć udział w obchodach 10-lecia koronacji figury Matki Bożej Saletyńskiej w Gdańsku-Sobieszewie.

Podróż przez całą Polskę połączyli ze swoją pasją i w ten oto sposób przejechali 777 km w 7 dni. Zapraszamy do lektury wywiadu udzielonego specjalnie dla „Rentgena Kromera”, a dowiecie się, skąd pomysł na to przedsięwzięcie, jak je wspominają oraz co wydarzyło się w ciągu tego tygodnia.

Skąd taki pomysł, żeby pojechać do Gdańska na rowerach?
Szymon: Pojawił się pomysł, aby gdzieś jechać, a że tu wszędzie w okolicy byliśmy, to stwierdziliśmy, że pojedziemy gdzieś dalej.
Ksiądz Bartosz: Tak jakoś, od słowa do słowa wyszło, że pojedziemy. Sam pomysł pojawił się w lutym, ale ostateczną decyzję podjęliśmy na przełomie maja i czerwca. W końcowej fazie zmotywował nas odpust z okazji 10-lecia koronacji figury Matki Bożej w Gdańsku.

Jak zorganizowaliście ten wyjazd?
Jan: Głównie to ksiądz organizował. Bez niego by się nic nie udało. I bez księdza Piotra, który poświęcił swój wakacyjny czas, żeby nas asekurować.
Szymon: Ksiądz zajął się noclegami, autem, a my rowerami.
Ksiądz Bartosz: Usiedliśmy w czerwcu i zrobiliśmy ogólny plan. Na początku była zupełnie inna trasa przez Częstochowę, Kalisz, Poznań i Trzciankę, w której pracowałem kilka lat temu. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy niektórzy usłyszeli o naszym pomyśle, sami zaproponowali nam miejscowości, w których moglibyśmy przenocować.
Jan: Ksiądz sprawdzał, gdzie ma znajomych, abyśmy mogli się u nich zatrzymać. Podzieliliśmy trasę na etapy mniej więcej po 100 km dziennie i tak wszystko się zaczęło.

Jak się przygotowywaliście?
Szymon: Nie było jakichś specjalnych przygotowań.
Ksiądz Bartosz: Pod względem jazdy przygotowania trwały cały rok, bo jeździliśmy kilka razy w tygodniu, ale wtedy nikt nie myślał o jeździe do Gdańska. Przed samą mikropielgrzymką nie było czasu na rowery. Jesteśmy zaangażowani w przygotowanie Saletyńskiego Spotkania Dzieci w Kobylance, które odbywa się już od 5 lat. Zajmowaliśmy się medialną obsługą Saletyńskiego Spotkania Młodych w Dębowcu. W międzyczasie musiałem być w La Salette we Francji, Szymon w Hiszpanii, a Janek pilnował Kobylanki. W sumie spotkaliśmy się wszyscy razem dopiero w ostatnim tygodniu lipca, a wtedy już nie było czasu na wielkie jazdy rowerem.

Skąd czerpaliście siłę?
Szymon: Myślę, że z codziennych godzinek o 6 rano. Ale siły tak dużo nie potrzebowaliśmy, jak jechaliśmy sobie spokojnym tempem. Spokojnie każdy jest w stanie to przejechać.
Ksiądz Bartosz: Tak. Wbrew pozorom to nie jest jakiś wielki wyczyn.
Jan: Uważam, że siłę czerpaliśmy od Matki Boskiej.
Ksiądz Bartosz: To zawierzenie Jej tego czasu było bardzo owocne. Mimo upałów, zmęczenia, jakichś drobnych niepowodzeń, pojawiały się niespodziewane udogodnienia, jak choćby trasa przez las w najgorętszy dzień, pani doktor w niewielkiej miejscowości, która poczekała na nas i bez żadnych problemów przyjęła Jana. Trzeba powiedzieć, że ten nasz wyjazd nie był ekstremalnym wysiłkiem.
Każdy, kto jeździ choćby trochę na rowerze, jest w stanie pokonać taką trasę. Szybciej czy wolniej. Trochę mnie dziwi, że inni patrzą na to, jak na ogromny wyczyn.  Jest to na pewno związane ze zmęczeniem, poświęceniem czasu, ale każdy jest w stanie tego dokonać.

Czy mieliście moment zwątpienia?
Jan: Tak, w pierwszy dzień miałem największy taki moment. Przy górkach przed Krakowem, w Wieliczce. A drugi moment to był po Staromieściu, a przed Odrzywołem.
Szymon: Tak, wtedy chyba wszyscy mieliśmy taki moment, że nie wiedzieliśmy co to będzie. Ale się chciało jechać.
Ksiądz Bartosz: Każdego dnia łapałem mniejsze lub większe zniechęcenie. Najgorsze było po drugim dniu, bo przed nami perspektywa 140 km i największe upały tegorocznego lata. Wtedy szliśmy spać ze średnim nastawieniem i z ogromnym znakiem zapytania.

Co było najtrudniejsze w całej podróży?
Ksiądz Bartosz: Najtrudniejsze to było wstać rano (śmiech)
Szymon: Myślę, że usiąść na rower po kilku dniach jazdy.

Jakie przygody Was spotkały?
Jan: Mieliśmy mały wypadek. Byłem poszkodowany, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Wjechałem w księdza, gdy hamował.
Szymon: Przygoda była z deszczem w 5. dniu wyprawy.
Ksiądz Bartosz: Tak, to było ciekawe zjawisko. Jakby ktoś nagle włączył i wyłączył nawałnicę. Później widzieliśmy tylko połamane drzewa. Janek mimo wszystko stwierdził, że można było jechać i nie tracić czasu pod przystankową wiatą. Jeśli ktoś chce się wybierać rowerem prowadzony przez Google Maps, to musi być przygotowany na różne niespodzianki, że piękny asfalt i droga nagle się kończą, wjeżdża się w las, w którym nie ma ścieżki albo są położone nowe tory i trzeba szukać przejazdu. Poza tym byliśmy przygotowani na wiele rzeczy związanych ze sprzętem, ale nic takiego się nie wydarzyło.

Co to w Was zmieniło?
Jan: Nad tym się nie zastanawiałem. Myślę, że zyskałem większy szacunek do kolarzy.
Szymon: Ja natomiast dużo pokory do rowerzystów.
Ksiądz Bartosz: Od samego początku nie byłem przekonany, że na 100% przejadę taką trasę. Założyłem, że może trzeba będzie się gdzieś zatrzymać i po prostu odpuścić. Cały wyjazd pokazał mi, że każdy z nas nosi w sobie różnego rodzaju bariery. Wiary, psychiki, myślenia czy fizycznych możliwości. Bariery nie pozwalające mi podjąć konkretnych i jasnych decyzji, które mogą zmienić moje życie. Te bariery są do pokonania. Trzeba odważyć się zrobić pierwszy krok, skorzystać z pomocy drugiej osoby i ruszyć w drogę mikropielgrzymki, wiary czy życia. Przed wakacjami, gdyby ktoś mi powiedział, żebyśmy przejechali 140 km w jeden dzień rowerem, to bym popukał się w głowę.

Czy jeśli zdarzyłaby się okazja, powtórzylibyście taką wyprawę?
Ksiądz Bartosz: Myślę, że tak, ale już na pewno w inne miejsce i innymi drogami. Polska z perspektywy roweru jest bardzo ładna i warto ją poznawać.
Szymon: Plany jakieś już są. Może teraz większą grupą zorganizujemy coś takiego. Zobaczymy.
Dziękuję bardzo za wywiad. Życzę szerokości, kolejnych sukcesów kolarskich oraz przezwyciężania jak największej liczby barier.

Rozmawiała Patrycja Machowicz – Redaktor Naczelny „Rentgena Kromera”

O autorze

Podobne wpisy

Skomentuj

Pin It on Pinterest